Caly film niby w formie satyry lecz koncowka zrecznie odwraca wartosci. Nie wierze w zbiegi okolicznosci - zbyt profesjonalny efekt. Widz ma wrazenie ze obejzal wlasnie ostra krytyke lobbingu, a w rzeczywistosci zaczyna moze nie lubic, ale rozumiec motywy korporacji. Innymi slowy akceptowac ta forme dzialania. Powtorze: zbyt profesjonalne aby przypadkowe. Aha - przedstawienie "Marlboro Mana" jaka chciwego czlowieka po jego smierci (a wiec bez mozliwosic obrony) mimo iz walczyl on DO KONCA z koncernami nie jest nawet nieetyczne, to juz poziom absolutnego moralnego bruku.